Bez tytułu
16 kwietnia 2009, 10:02
Tak,jak tu zyc z czlowiekiem,ktorego sie nie kocha?Porozmawiac?Tez sie nie da.Wszystko jest ok i mezus w porzadku,dopuki nie mam swojego wlasnego zdania,a jak juz jest ono inne niz jego ...Nie to nie tak,ze on jest jakims tyranem.Chyba ja sama popelnilam blad,nauczylam go,ze nigdy nie zajmuje zdania.Moze wczesnij bylo inaczej,ale... Zdarzylo sie cos,przez co zamknelam sie na caly swiat,a zamknelam w swoim wlasnym.Potrafilam patrzec sie w TV,ale nie wiedzialam nawet na co patrze.Tak wydawalo mi sie latwiej.Choc w srodku mnie zaczela sie burza.Tak,najlatwiej byloby odejsc.Niestety nie moglam i nie moge jeszcze sobie na to pozwolic.Jestem zalezna finasowo.Szukalam pracy,ale nie znalazlam takiej,zebym mogla sie utrzymac.A kazda moja glosna uwaga o tym,ze chce byc bardziej niezalezna,kazdy moj nowy pomysl,spotykal i nadal spotyka z niezrozumieniem z jego strony.Same pesymistyczne uwagi i komentarze.To powali z nog kazdego,a zwlaszcza taka niepewna siebie kobiete.Zawsze,w calym moim zyciu,gdy mialam klopoty,albo bylo mi tak normalnie zle wracalam do milych wspomnien,do marzen.Tam bylam szczesliwa.Jednym takim cudownym wspomnieniem byl pewien chlopak z mlodych lat.I juz mi sie gebusia usmiecha hahaha.To bylo dawno temu.Takie mlode uczuie, tylko platoniczne.Te wspomnienia dawaly mi jakas wiare,jakas sile na przetrwanie.I tak bardzo chcialam go spotkac,porozmawiac,dowiedziec sie co przez te lata robil.A nie widzielismy sie bardzo dlugo.A mozliwosci na spotkanie byly takie male(od wielu lat mieszkam za granicami kraju)
Dodaj komentarz