Najnowsze wpisy, strona 7


Bez tytułu
Autor: sarenka45
20 kwietnia 2009, 15:32

Ta wiez miedzy nami umacniala sie.Przyznal sie,ze przez te wszystkie lata nie raz myslal o mnie.A teraz zadawal sobie pytanie - jak to sie stalo,ze nasze drogi sie rozeszly.Ciagnelo go do mnie zawsze.Ale nie miala odwagi przepychac sie przez tlumy wielbicieli(to jego slowa).Ze ja tego nie wiedzialam.I mialam jakis zal.ze dopiero teraz moglismy sie odnalezc.Ze byc moze minelo mnie cos pieknego,cos.....   czego juz nigdy nie bede miala.Po kilku m-cach napisal,ze rozkochalam go w sobie od nowa.Nawet mocniej niz kiedys.Trudno mi bylo w to uwierzyc,bo ja czulam to samo.Podczas mojego pobytu w kraju spotkalismy sie.Nie potrafie wyrazic slowami tego co czulam.A jego oczy mowily same za siebie.Nie potrzeba nam bylo slow i wyjasnien,zebysmy wiedzieli co z nami sie dzieje.Rozmawialismy tak,jakby nie dzielilay nas te lata,tak jakbysmy zawsze byli ze soba.Tylko na dnie serca byl jakis zal,ze za kilka dni wyjade i byc moze wszysko sie skonczy.Nie mialam zadnych nadzieji,zadnych zludzen.Nie oczekiwalam z jego strony nic.Tak trudnego wyjazdu jeszcze nigdy nie mialam.Serce sie sciskalo z bolu.Ale nie moglam tego pokazac.A mi sie chcialo wyc.

Marzenia sie spelniaja
Autor: sarenka45
18 kwietnia 2009, 09:40

Trudno mi bylo w to uwierzyc,odnalazl mnie.Ten chlopak z moich mlodych lat,ten o  ktorym wspomnienia dodawaly mi sil.Ktoregos dnia przegladajac poczte zobaczylam nieznanego nadawce,maila.Czytalam go chyba 10 razy,zeby sie upewnic,ze dobrze czytam.Zwykly mail z pytaniami co slychac,co robilas przez te lata .....Pisal troche o sobie,jak wyglada jego zycie teraz.Probowal od dluzszego czasu znalesc mnie brzez znajomych i w koncu mnie znalazl.Dziwne uczucie we mnie,bo jak to nazwac?Sciagnelam go swoimi (ostatnio bardzo) czestymi myslami? Nie wazne,cieszylam sie,ze moje takie malutkie marzenie sie spelnilo.Mielismy kontakt,moglismy pisac,wymieniac sie swoimi myslami,spostrzezeniami....Pisalismy o wszystkim - i na wesolo i o powaznych sprawach.Potrafilam wyczuc w jego wiadomosciach smutek czy radosc.Choc zadno z nas nigdy sie nie uzalalo nad prywatnym zyciem,czulam,ze cos jest nie tak.A jego maile byly takie .... sama nie wiem jak to nazwac.Czulam jakas wiez mniedzy nami.Do tego nie trzeba slow....

Kiedy?
Autor: sarenka45
16 kwietnia 2009, 15:17

Kiedy ja beda mogla byc juz soba.Ta nowa osoba.Choc chyba nie nowa,tylko wybudziona z jakiegos koszmarnego snu.Osoba jaka pamietaja moi  znajomi-usmiechnieta,pelna zycia i pomyslow,troche szalona.Dlaczego pozwolilam na to by szarosc zycia tak bardzo stlumila to moje prawdziwe JA.Moje prawdziwe piekno,ktore teraz po latach,po malutki zaczelo wychodzic z ukrycia.Wiem,jeszcze nie pora,jeszcze nie czas.Jeszcze musze udawac i klamac.Jak ja tego nienawidze.Tak bardzo pragne powiedziec prawde .....I wiem,ze gdy to zrobie poczuje sie naprawde wolna.

Bez tytułu
Autor: sarenka45
16 kwietnia 2009, 10:02

Tak,jak tu zyc z czlowiekiem,ktorego sie nie kocha?Porozmawiac?Tez sie nie da.Wszystko jest ok i mezus w porzadku,dopuki nie mam swojego wlasnego zdania,a jak juz jest ono inne niz jego ...Nie to nie tak,ze on jest jakims tyranem.Chyba ja sama popelnilam blad,nauczylam go,ze nigdy nie zajmuje zdania.Moze wczesnij bylo inaczej,ale... Zdarzylo sie cos,przez co zamknelam sie na caly swiat,a zamknelam w swoim wlasnym.Potrafilam patrzec sie w TV,ale nie wiedzialam nawet na co patrze.Tak wydawalo mi sie latwiej.Choc w srodku mnie zaczela sie burza.Tak,najlatwiej byloby odejsc.Niestety nie moglam i nie moge jeszcze sobie na to pozwolic.Jestem zalezna finasowo.Szukalam pracy,ale nie znalazlam takiej,zebym mogla sie utrzymac.A kazda moja glosna uwaga o tym,ze chce byc bardziej niezalezna,kazdy moj nowy pomysl,spotykal i nadal spotyka z niezrozumieniem z jego strony.Same pesymistyczne uwagi i komentarze.To powali z nog kazdego,a zwlaszcza taka niepewna siebie kobiete.Zawsze,w calym moim zyciu,gdy mialam klopoty,albo bylo mi tak normalnie zle wracalam do milych wspomnien,do marzen.Tam bylam szczesliwa.Jednym takim cudownym wspomnieniem byl pewien chlopak z mlodych lat.I juz mi sie gebusia usmiecha hahaha.To bylo dawno temu.Takie mlode uczuie, tylko platoniczne.Te wspomnienia dawaly mi jakas wiare,jakas sile na przetrwanie.I tak bardzo chcialam go spotkac,porozmawiac,dowiedziec sie co przez te lata robil.A nie widzielismy sie bardzo dlugo.A mozliwosci na spotkanie byly takie male(od wielu lat mieszkam za granicami kraju)

Dlaczego zaczelam?
Autor: sarenka45
14 kwietnia 2009, 15:36

Sama nie wiem.Moze tak jest latwiej wyrazic swoje zale do losu,swoje pragnienia... A mam ich troche.Wszystkiego po troche.Wyszlam po raz drugi za maz.To malzenstwo z rozsadku.Myslalam,ze tak tez da sie zyc.Tak,dalo sie dopuki dzieci nie wyprowadzily sie z domu.Wtedy zobaczylam,ze nic naprawde nic mnie nie laczy z mezem.Siedzimy na kanapie obok siebie,nie razem.Cos tam do siebie mowimy,ale nie rozmawiamy.To jest okropne uczucie,bo zdalam sobie sprawe,ze to zupelnie obcy czlowiek.Zreszta on zawsze mowil,ze nas nie laczy uczucie,a jestesmy bardzie jak przyjaciele.Ale ja nawet tak nie moge tego nazwac.Z przyjaciolmi rozmawia sie o wszystkim.Przyjaciel wspiera,a ja nie mam czegos takiego.Pare lat temu jedno z dzieci sprawilo nam naprawde duze klopoty.Dalismy sobie z tym rade.Wspieralam go jak tylko moglam,ale ja nie dostalam tego.Zawsze jak zaczynalam mowic co czuje,przerywal mi i mowil - a wiesz co ja czuje.Nawet nie moglam sie wygadac.Wowczas zaczelam myslec jakos inaczej.Zaczelam tesknic za czyms,za kims z kim rozumialabym sie bez slow.Zaczelam sie zmieniac.