13 lipca 2009, 10:37
Pogubilam sie juz we wszystkim.Zaczne od tego,ze po powrocie nie potrafie wejsc w swoje stare "ramki "z przed wyjazdu.Snuje sie po domu bez sensu,bez zadnego celu.Do tego moja rozmowa z NIM.Powiedzial,ze kocha mnie bardzo,bardzo,ze jestem kobieta na ktora czekal cale zycie,ale boi sie.Boi sie,ze nie bedzie potrafil dac mi tego co chcialby mi dac,ze nie potrafi sie zmienic,a jest pracocholikiem.Dla niego praca do pasja.Wciaz szuka nowych wyzwan.Nie wiem co mam myslec.Spytalam czy chce zerwac nasza znajomosc,nasz romnas,czy mam zapomniec?Odpowiedzial,ze nie,nie chce tego.Wiec czego chcesz czlowieku????? Ilez mozna karmic sie marzeniami,wspominac wspolne chwile.... Tak to jest piekne i pozwala przezyc rozlake,trudne chwile,ale jak dlugo?Ja chce miec to na co dzien,Chce co dzien byc szczesliwa.Czy nie jest mi to dane?Czy juz nic i nigdy nie wyjdzie mi w tym moim cholernym zyciu?
Teraz powrocily rowniez mysli,ze nawe jako matka nie potrafilam sie sprawdzic,ze nawet tego nie umialam.Corka ponad pol roku juz sie nie odzywa i ma do mnie pretensje od lat.Ze moglam wczesniej pamietac,ze ja mam.Od obcych ludzi czasami dowiem sie co u nich slychac,ze ziec nie tak dawno mial powazna operacje.Nie potrafie tego zrozumiec.przeciez ja zawsze zylam dla dzieci,czesto zapominajac o sobie,one byly dla mnie najwazniejsze.I byc moze to byl moj blad.Ale jak to teraz naprawic,jak zmienic?
Czuje sie taka niechciana,niepotrzebna nikomu....